W 2015 roku geocaching wyglądał inaczej niż dziś. Mało kto miał więcej niż tysiąc znalezień. Keszy było mniej, a te które były rzadko kiedy mogły poszczycić się kreatywnym maskowaniem. Eventy? A owszem! Od wielkiego dzwonu. Sami keszerzy jednak nie różnili się bardzo od tych, których można spotkać dziś w pokrzywach, pod parapetami i w okolicach znaków drogowych. Mieli w sobie tę samą potrzebę – jeszcze jedną skrzynkę! A może dwie, dziesięć lub ewentualnie sto. Najlepiej w towarzystwie, ale nie mugola, który przewraca oczami, gdy grzebiesz patykiem w kolejnej dziupli, tylko kogoś kto grzebie razem z tobą. Z tej potrzeby serca narodziło się Geocaching Warszawa.
Dokładnie 19.04.2015 roku odbyła się pierwsza zorganizowana wyprawa keszerów z Warszawy. Kierunek: Mińsk Mazowiecki. Skład: 16 osób w 5 samochodach. Urobek: 27 skrzynek. Tak wyjazd wspomina WieszKto, znana wtedy jeszcze jako Jonash2202:
Inauguracja pierwszej wspólnej keszerskiej eskapady w wykonaniu teamu GEOCACHING WARSZAWA uważam za bardzo… Bardzo… BARDZO udany! Począwszy od uczestników poprzez atmosferę oraz zbiory. Trudno było przemknąć obok keszy niezauważenie skoro podjeżdżało pięć keszotorped, z których wysypywało się naście osób różnego wieku i płci. I pies, no, piesek. 🙂 Na naszą korzyść działało to, że następowało takie rozproszenie uwagi mugoli pozwalające podjąć skrzynki i wlepić dyskretnie nasze logo, oszczędzając miejsce w logbooku dla następnych znalazców.
A nie mówiłam, że keszerzy nic się nie zmienili… Kiedyś, tak jak dziś, wcale nie wyglądali podejrzanie w czasie poszukiwań.
Na tym jednym wyjeździe się nie skończyło. Były kolejne! Do Krakowa, do Innowrocławia, a później jeszcze dalej – do Tallina, Berlina, Hamburga. Zrobiliśmy sobie flagę, którą zabieraliśmy na wyjazdy, żeby lokalni keszerzy widzieli kto do nich przyjechał. I wierzcie lub nie, ale nikt nigdy patrzył się na nas krzywo (nawet w Krakowie!) Później powstały grupowe koszulki z logiem i travelbugiem na rękawie. Flaga była też obowiązkowa na eventach. Czym lepiej się znaliśmy tym więcej ich było. Zaczęły powstawać eventy cykliczne bez których rok się nie liczy. (Możliwe, że jeśli pandemia COVID-19 się nie zakończy, 2020 trzeba będzie powtórzyć przez brak niektórych eventów).
Gdy mieliśmy już zaspokojoną podstawową potrzebę – możliwość zorganizowania tanich, obfitych w kesze wyjazdów, zaczęliśmy marzyć o wielkich rzeczach. O powertrailach, o CITO (a to kiedyś był rarytas), o MEGA (to dla odmiany było dobro niewyobrażalnej wartości). Udało nam się! Zrobiliśmy serię Wkoło Warszawy – geoarta składającego się ze 130 multicache’y w kształcie granic Warszawy. Nakręciliśmy film na GIFFa, który znalazł się w finale!
Flaga na WWFM XII Warszawa Bitwa na poduszki, 13.06.15
A tu niezapomniany wyjazd do Krakowa na pierwszą edycję Geocaching Party
Okazało się jednak, że to nam nie wystarczy. Udało nam się pozyskać środki z budżetu partycypacyjnego i przeprowadzić zajęcia dla mieszkańców kilku dzielnic, w czasie których opowiadaliśmy o geocachingu. Nawiązaliśmy współpracę z Zarządem Zieleni Miejskiej wspólnie organizując CITO na brzegach Wisły. Wraz z Narodowym Centrum Kultury i Warszawskim ZOO założyliśmy serię keszy. W 2019 wreszcie mogliśmy zaprosić gości na pierwsze, warszawskie Mega.
Za Geocaching Warszawa wciąż jednak stoi ta sama myśli. Zebrać i zintegrować grupę lokalnych keszerów, razem bawić się na wyjazdach i eventach, a czasem po prostu zrobić coś fajnego. Jeśli mieszkasz w Warszawie, na Mazowszu lub po prostu tu bywasz, przyjdź na najbliższy event (jak już wrócą), pogadaj z nami i umów się z nami na kolejny wspólny wypad. Nieważne czy masz znalezionych kilka tysięcy keszy, czy dopiero zaczynasz. Jesteś zawsze mile widziany. Do zobaczenia!