Skąd nazwa? Ano stąd, że spotkania odbywają się w Wesołej- najmłodszej dzielnicy Warszawy. No i wesołe są nie tylko z nazwy 🙂
Ogólnym zamysłem eventów organizowanych przez Krzyśka (kkam54) jest zachęcenie braci keszerskiej do aktywnego spędzania czasu. Organizator tychże spotkań znany jest ze swojej pasji do biegania w różnych warunkach i o różnych porach roku, do czego i nas coraz bardziej przekonuje.
Najlepszym przykładem jestem ja- gdyby jeszcze kilka miesięcy temu ktoś mi powiedział, że będę się przedzierał przez las z kompasem i mapą w dłoni, to bym się popukał w głowę. A Krzyśkowi udało się mnie (i nie tylko) przekonać, że biegi na orientację to świetna zabawa i super sposób na spędzenie wolnego czasu.
Tym razem spotkanie zostało zaplanowane na trzecią niedzielę lutego przy pomniku upamiętniającym wydarzenia, które miały tu miejsce w nie tak odległych czasach. Dużą niewiadomą była pogoda, bo prognozy marne, a zima niby jest, ale jak by jej nie było 🙂
Ale jako że spotykamy się niezależnie od warunków atmosferycznych, to w samochód i do przodu.
Na miejscu duża grupa geoświrów- niektórzy pełnym rodzinnym składem. Co chwilę ktoś dochodził, a ktoś inny odchodził. Do tego pogaduchy na najprzeróżniejsze tematy, dużo śmiechu- wszystko to sprawiło, że część oficjalna troszkę się przedłużyła.
Trzeba dodać, że tym razem na spotkanie niektórzy z nas przyprowadzili swoje czworonożne pociechy. Przez chwilę nawet towarzyszyli nam.. koń wraz z jeźdźcem, ale nie wyrazili chęci na bieganie po lesie razem z nami 😉
Kiedy grupa, która wyraziła chęć na uczestnictwo w części aktywnej już się wyklarowała, powędrowaliśmy na miejsce startu. Tam wszyscy zostali obdarowani okolicznościowymi drewniaczkami. Po tym część osób się rozjechała, a my po krótkiej odprawie ruszyliśmy w las…
Podejście uczestników do biegu było różne i zależne od umiejętności oraz kondycji .Tak więc jedni ruszyli od razu „kłusem”, inni szybkim spacerkiem, a jeszcze inni po prostu bez specjalnego pośpiechu. Tu muszę podziękować mojej grupie, z którą zdobyłem zaszczytne 1 miejsce. A że od końca? Phi, takimi drobiazgami to my się nie przejmujemy 🙂
Samo szukanie punktów kontrolnych przypomina szukanie keszy, z resztą co chwilę się myliliśmy i tak też na pk mówiliśmy.
Spacer po lesie pomimo topniejącego śniegu i niewysokiej temperatury był tak przyjemny, że kiedy jackalZ powiedział, że zostało nam 5 minut do powrotu, to lekko się zdziwiłem, bo byłem przekonany, że chodzimy dopiero 20 minut, a nie godzinę.
Po przybyciu na miejsce startu, który był też metą, okazało się, że wszyscy już tam dotarli.
W czasie, kiedy kkam54 podliczał wyniki, my się rozgrzewaliśmy gorącą herbatką i grzańcem, a także podjadaliśmy pyszne ciasteczka domowego wypieku…Tak, tak, o to kierownik wycieczki również zadbał 🙂
Na koniec dekoracja zwycięzców drewnianymi medalami, gratulacje i wymiana wrażeń.
Event się skończył, ale dzień nie 😉
Po spotkaniu duża grupa udała się na polowanie, a naszym celem była Hiena Cmentarna…
Ale to już temat na inną relację 🙂