“Nastał wreszcie chwarny dzień” 28.01.2017 r. Czekałem na niego już od dawna. To właśnie dziś miał paść mój kolejny osobisty rekord – 5000 znalezień. Musiałem się mocno wstrzymywać, by nie przekroczyć tej granicy. W grudniu tylko 34 znalezienia, w styczniu 31, więc sami widzicie jakie to było wyrzeczenie.
ZIMNA WODA ZDROWIA DODA GC6YYRJ to ta skrzynka miała zostać moim kamieniem milowym.
Wyruszyliśmy (bo pojechaliśmy w silnym składzie. Ja, zuzik2001, kkam, tomekD) raźno skoro świt o 9.00, bo do wymarzonej liczby zostały jeszcze trzy znalezienia, a w okolicach Zegrza nie można narzekać na brak fajnych skrzynek. Na pierwszy rzut poszła Wyspa Euzebia GC5WPFM.
Od początku stycznia mrozy trzymały mocne, więc i pokrywa lodowa powinna być gruba. Ano powinna… Pod samego kesza nie dało się podjechać, więc samochód zostawiliśmy przy sklepie i per pedes udaliśmy się mniej więcej w jego kierunku. Okazało się, że wybraliśmy najlepszą z możliwych opcji – wyszliśmy dokładnie na wprost wyspy. I tu zaskoczenie! lód niby jest, ale niedaleko ogromna rura wypuszczała chyba ciepłą wodę do jeziora, bo widać było taflę wody. No więc co robimy? Przed nami stanął wręcz makbetowski dylemat „wchodzić czy nie wchodzić oto jest pytanie”. Powoli, powoli weszliśmy na lód. Jakoś wytrzymał mój ciężar (a mało nie ważę). W tafli widać było zamrożone kawałki kry. Przeszukałem cały zasób swojej wiedzy, by sprawdzić czy wpływa to jakoś na wytrzymałość lodu. Niestety wynik wyszukiwania, „zero”. Nie zostało nic więcej tylko starym sposobem, ryzyk fizyk, sprawdzić to własnonożnie. Posuwaliśmy się gęsiego w dużych odległościach od siebie. Niby wszystko było gites, ale skóra na du…., tzn. tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, cierpła. W końcu się udało. Keszyk znaleziony bez problemu, trochę przymarzł, ale jak już tu doszliśmy, to taki drobiazg nam nie przeszkodził.
W drodze powrotnej, na środku jeziora spotkaliśmy maykę wraz z ojcem założycielem.
Druga zaplanowana do podjęcia skrzyneczka to Legionowo Porusza! GC6V4FP Wyliczenie finału nie zajęło dużo czasu, natomiast przeszedł on nasze najśmielsze oczekiwania. Keszyk wypchany był fantami, jak dobra kasza skwarkami. Trochę czasu zajęło nam przejrzenie wszystkiego. Mało brakowało, a zapomnielibyśmy się wpisać. Polecam wszystkim tą skrzynkę – naprawdę warto. Nie dość, że leterek, to jeszcze lardzyk. W soboty są chyba najlepsze warunki do tego, by ją podjąć, cisza spokój, ludzkości zero.
W drodze do trzeciej skrzynki na Zalewie, zobaczyliśmy samochody driftujące na lodzie, więc pomyśleliśmy ze z Wyspą Kormoranów GC628XK nie powinniśmy mieć problemów. Mimo wszystko 300 metrowy marsz dostarczył nam tyle emocji, że starczy chyba na dwa następne miesiące. Niby lód miał grubość ok. 20 cm, co mogliśmy stwierdzić własnoocznie, ale jak zaczął pod nogami chrupać, to znów skóra…sami wiecie co… Wszyscy mieli włączony napęd 4×4. Gdy stanęliśmy na stałym lądzie byliśmy niezmiernie szczęśliwi. 100% planu wykonane! Godzina 11,45 – czas jechać na event.
Na miejscu już prawie nie było gdzie postawić samochodu. Ludzkość w dużej liczbie była już zgromadzona przy ognisku. Przerębel był już prawie wycięty. Wszyscy czekali na kąpiel lub przedstawienie. Morsowaliśmy dwa lata temu i sprawiło mi to ogromną przyjemność, toteż teraz nie mogłem się doczekać tej radochy. Dziewczyny ustaliły, że też będą się kąpać, tylko poczekają, aż temperatura wzrośnie do 30-40 stopni. Taa, i wtedy zrobią fokarium. Zaczęło się od rozgrzewki. Przegonili nas po górkach i dołkach. Kazali skakać i wymachiwać czym kto tam miał. Jak skończyliśmy, to aż z przyjemnością wyskoczyłem z ubrania, a potem hop do wody. Ale tylko na dwie minuty, i z wody, znowu szybki bieg, kilka wymachów i znów hyc do wody. Okrzykom, piskom i dopingowi dla odważnych nie było końca. Morsów płci obojga było sporo, fotoreporterów jeszcze więcej (dzięki za uwiecznienie na fotach) i mam nadzieję, że tak jak dla mnie, było to dla wszystkich niezapomniane przeżycie. Po wyjściu z przerębla (przy pomocy niezastąpionej drabiny Mada), od szyi w dół nic nie czułem, jakbym miał obce ciało. Wycierając się ręcznikiem nie wiedziałem, czy jestem suchy czy nie. Natomiast wcale nie czułem zimna. Szybciutko (o ile można to było tak nazwać) ubrałem się i jeszcze tylko logowanie i pyk 5000 na koncie. Ach! Te emocje…
Po wszystkim czekały na nas inne atrakcje: zupa, kiełbaski, smalec, ciasta, herbatka z prądem. Jak zwykle u Goski74 było zaj… bardzo fajnie. Każdy event u niej to duże wydarzenie, na które czekam z niecierpliwością i bardzo długo wspominam. Dlatego sprawdzajcie wpisy i jak nadarzy się okazja, wbijajcie się bez wahania. Już nie mogę się doczekać następnego morsowania!
EUzebiusz28