To już 4 raz dzielni keszerzy z Geocaching Warszawa postanowili zbadać ile świątecznych iluminacji znajduje się w Stolicy. Po ponad 30 dniach badania potwierdzamy – wystarczająco dużo by zorganizować z tego powodu co najmniej 32 eventy! Koneserzy stania na mrozie, na każdym evencie mogli podziwiać świetlne dekoracje, konsumować pierniki oraz toczyć zwyczajowe keszerskie rozmowy.
Po raz pierwszy koncept spotykania się z okazji „Światełek” pojawił się w 2017 roku. Śmiało można nazwać go już tradycją, bo serię codziennych eventów organizowano już co roku z wyjątkiem 2020, gdy plany pokrzyżowała pewna pandemia. Po przerwie powróciliśmy jednak do zwyczaju, tym razem pod nazwą Rozświetlona Warszawa. Przez cały grudzień (oraz odrobinę stycznia) organizowany był event przy innej, świątecznej dekoracji. Oglądaliśmy zarówno oficjalne miejskie iluminacje, jak i te rozstawione przez dzielnice, firmy, czy osoby prywatne. Stałym elementem spotkań były pierniczki, grupowe zdjęcie oraz zwyczajowe keszerskie rozmowy. Niektórzy z organizatorów postanowili jednak urozmaicić swoje spotkania przygotowując grzane wino, kanapki oraz gry dla zgromadzonych. Kilka z eventów było także eventami specjalnymi.
Serię tradycyjnie otworzył event: Dziś to my świecimy, w którym spotkaliśmy się w miejscu niemuśniętym choć światłem latarni. Zgodnie z nazwą eventu, to przybywający na ciemny brzeg Wisły keszerzy zapewnili oświetlenie. Punkt 18 na miejscu zgromadził się tłum obwieszony lampeczkami we wszystkich kształtach i kolorach tęczy. Z pewnością było nas widać z drugiego brzegu.
Mikołajki Świętowaliśmy tak jak należy – to znaczy losowaniem prezentów. Te roznosił najprawdziwszy święty Mikołaj i były to prezenty prawdziwie keszerskie – latarki, petki, klipsiaki i inne niezbędne przedmioty w plecaku każdego poszukiwacza przygód.
W dzień Świętej Łucji skosztowaliśmy tradycyjnych szwedzkich wypieków – pysznych szafranowych bułeczek i Glöggu. Każdy otrzymał też kalendarz, w którym można było zaznaczać pogodę w najbliższych 12 dniach. Każdy z kolejnych dni zwiastuje aurę na kolejne miesiące przyszłego roku. Trudno orzec, czy to bardziej prognoza czy wróżba.
Sylwester był oczywiście wystrzałowy – impreza odbyła się tradycyjnie pod Syrenką, gdzie wyjątkowo wesoły tłum świętował liczne keszerskie kamienie milowe osiągnięte przez przybyłych. Kolejne okrągłe pięciotysięczne, sześciotysięczne i trzynastotysięczne znalezienia zaliczone eventem uczciliśmy z pomocą pijanych galaretek i szampana (lub oranżady jeśli ktoś preferował). Nie obyło się bez zdjęcia z zimnymi ogniami.
W Nowy Rok zgromadziliśmy się przed najbardziej osobliwą iluminacją – ogródkiem przepełnionymi taką ilością migających, śpiewających i tańczących dekoracji, że nie wiadomo gdzie oczy podziać. A skoro weszliśmy w 2022 to trzeba było również wymyślić sobie nowe keszerskie postanowienia noworoczne, żeby mieć cel w nowym roku. Keszerzy to ambitne bestie, więc cele stawiają sobie nieliche. Tak było też i w zeszłym roku, a na evencie je rozliczyliśmy. Ci, którzy odnieśli sukces mogli skosztować słodyczy nagrody w postaci czekoladowej trufli, a ci którym do sukcesu brakowało niewiele zostali nagrodzeni truflą o smaku porażki (czyt. czosnku). Wieść gminna niesie, że są tacy, którzy mają zgagę do dziś.
To z pewnością nie ostanie wspólnie podziwiane Światełka! Za rok widzimy się znowu na piątej już edycji.