Relacja z wyjazdu Zabaluk w Sochaczewie.

Plan narodził się dzień wcześniej – Jedziemy szukać skarbów w kierunku Sochaczewa, a jak będzie czas to pojedziemy i do Łowicza.
Trasa obrana z grubsza, o 10 wyjazd i jedziemy przed siebie.

01.08.2015 – Sobota godz. 8.30
Wstaję 30 min przed budzikiem. Idę do pokoju obok obudzić siostrę i pakuję plecak na wyjazd, tylko niezbędne rzeczy – dokumenty, mały niezbędnik poszukiwacza i aparat.
Siostra robi śniadanie, zjadamy i jesteśmy gotowi do wyjścia, ale mamy jeszcze 30.
Robimy szybkie śniadanko rodzicom i wychodzimy, gotowi na poszukiwania.

10.00 – Gotowi do jazdy, odpalamy maszynę. Silnik pracuje nie równo, traci moc, czas na tankowanie.
Przekręcam kranik paliwa na rezerwę i kierujemy się najkrótszą drogą na stację benzynową.

Zatankowani i gotowi ruszamy w drogę.
Pierwszy postój robimy przy Pałacu w Zaborowie – tu jest nasz pierwszy cel.
Mała skrzyneczka, ukryta pod współrzędnymi.
Przeszukujemy wskazane miejsce i jest! Nie wielki pojemnik zawierający książeczkę, ołówek i kilka fantów.

11822674_1030293960327805_6989407986731997059_n

Następny kierunek – Wieś Leszno ( nie mylić z Lesznem w Wielkopolskim )
Tam już nie było tak lekko.
Podjeżdżamy pod kościół, tam miał być nasz drugi cel. Miejsce niby oczywiste, na szukanie pojemnika poświęciliśmy 20 mintu, niestety, tym razem się nie udało. Jedziemy dalej bo czas nas goni.
W Lesznie mamy jeszcze pięć skrzynek do znalezienia, jako pierwszą obieramy Starą cegielnie.

Po fabryce został już tylko stary komin, który widać z daleka. Objechaliśmy teren w koło, szukając dogodnego dojścia , na tyłach cegielni zauważyliśmy palące się krzaki, nikogo wkoło nie było.
Szybko wykonaliśmy telefon na numer 112. Zanim zakończyliśmy rozmowę usłyszałem syrenę w pobliskiej remizie, a chwilę później przyjechał wóz strażacki.

11828734_1030293940327807_4818244003071120781_n

Żeby nie przeszkadzać udaliśmy się po kolejne dwa pojemniki w okolicy. Poszukiwania przebiegły szybko i sprawnie.
Następnie wróciliśmy do Komina. Po całej akcji została tylko niewielka kałuża. Motocykl zostawiliśmy przy drodze, szybko zaczęliśmy przedzierać się przez gęste krzaki, aż znaleźliśmy się pod kominem.
Szybki rzut oka na podpowiedź – trzecia cegła, przy ziemi – chwila i już mieliśmy pojemnik w ręce, wpis do dziennika i ruszamy dalej.

W Lesznie znaleźliśmy jeszcze dwa pojemniki i pojechaliśmy w dalszą drogę w stronę Sochaczewa.
Teraz współrzędne odchodziły trochę od głównej drogi i wyprowadziły nas na skraj lasu.
Wkoło cisza i spokój. Zatrzymaliśmy się przy małym, opustoszałym placyku zabaw. Tu był nasz kolejny cel.
Długo nie musieliśmy szukać, Weronika bez problemu trafiła na miejsce ukrycia.

11846651_1031241640233037_8933407916800160460_n

W tym przyjemnym i urokliwym miejscu zrobiliśmy sobie chwilę przerwy na odpoczynek i relaks. Im więcej czasu tu spędzaliśmy tym bardziej odechciewało się ruszać w dalszą drogę.

Czas nas gonił, już wiedzieliśmy że nie dojedziemy do Łowicza, ale przynajmniej liczyliśmy na jak najwięcej skrzynek w Sochaczewie.

Pierwsze pięć pojemników złapaliśmy bez żadnych problemów.
Szósty znajdował się przy Parku im. Ignacego Garbolewskiego. Dużo ludzi spacerujących po parku, a jeszcze na domiar złego przy współrzędnych naszego pojemnika siedział Pan na wózku inwalidzkim i nie wyglądał jak by chciał zaraz pojechać dalej.

Musieliśmy go chwilowo odpuścić.

Pojechaliśmy do następnego, kawałek dalej. Szukaliśmy go z 15 min po czym usiedliśmy bezradnie na ławce i zaczęliśmy studiować wpisy innych poszukiwaczy. Niestety to nam nie pomogło, zrobiliśmy jeszcze raz szybko obchód wkoło wyznaczonego miejsca i JEST.

Przechodziłem obok niego kilkukrotnie i nie wiem jak mogłem go nie zauważyć . . .
Szybki wpis i postanowiliśmy wrócić się do Parku. Pana na wózku już nie było, więc i szybko udało się podjąć skrzyneczkę.

Następnym punktem programu było Muzeum Kolejnictwa i znowuż szukanie igły w stogu siana – mały magnetyczny pojemnik na dużej stalowej lokomotywie . . . ale i tym razem się nie poddaliśmy.

Zaczęło się robić późno, a chcieliśmy spokojnie wrócić jeszcze przed zmrokiem.
O 18.00 wyjechaliśmy z Sochaczewa, jadąc spokojnym tempem na 19.00 zajechaliśmy do domu.

Wycieczka była wyczerpująca, ale już zastanawiamy się nad kolejnymi łowami w przyszły weekend.

Znaleźliśmy: 15 keszy
Nie znaleźliśmy: 4 kesze
Przejechaliśmy 140 km
Wycieczka zajęła nam: 9h

Autor: Zabaluk